proszę wybaczyć, że wyciągam tak stary temat, ale czytam sobie zamierzchłe topiki, a tu poczułam potrzebę sprostowania paru kwestii poruszonych przez Haniutkę:
Haniutka wrote:np. na in vitro ma pogląd taki jak wiekszosc tutaj na tym forum, ze to niemoralne- zarodki itd... i finansowo polski na to nie stać
ale co konkretnie niemoralne?
Etyczność ivf (pomijam tu aspekt rozłączności aktu i poczęcia, który dla katolików ma znaczenie podstawowe, ale jest to znaczenie podstawowe w obrębie etyki
katolickiej, a nie etyki w rozumieniu obiektywistycznym. Zdaje się, ze w kraju niewyznaniowym powinniśmy posługiwać się raczej tym drugim rodzajem etyki) jest kwestią regulacji prawnych w danym kraju, a nie immanentną cechą zabiegu.
Możemy mieć np. ivf bez mrożenia zarodków, zabieg etycznie całkowicie czysty.
Co do tego, na co Polskę stać to bym polemizowała, a już na pewno z przedstawicielką partii, która lekką ręką dotowała budowę Świątyni Opatrzności Bożej dwudziestoma milionami zł, który to koszt odpowiada szacunkowo dwóm latom pełnej refundacji ivf w Polsce.
Nie kwestionuję przy tym samej idei dotacji Świątyni, ale po pierwsze dlaczego z budżetu publicznego, po drugie dlaczego tworzyć tym samym niejasną atmosferę wokół dzieła budowy Świątyni? Jest to w moim przekonaniu wyświadczanie Kościołowi niedźwiedziej przysługi.
Haniutka wrote:"bezpołodnosc nie jest chorobą"- ona rozumie to tak, ze bezpłodnośc nie jest chorobą typu nowotwór, w sensie zapewnie zagrożenia zycia, od bezpłodności sie nie umiera, mysle, że o to jej chodziło
tutaj to Nelly istotnie błysnęła
Bezpłodność jest trwałą i nieusuwalną niemożnością zajścia w ciążę/bycia płodnym. Mówimy tu na przyklad o braku macicy albo azoospermii w wyniku chorób przebytych w dzieciństwie. Osoba bezpłodna nigdy nie zostanie rodzicem biologicznym niezależnie od rozwoju medycyny i nauki, jej kondycja jest tożsama ze sterylizacją.
Zatem uwaga pierwsza: pani Rokita nie zna podstawowej terminologii w dziedzinie, na temat której wypowiada się w sposób niezwykle kategoryczny.
Prawidlowa nazwa choroby, o której mówi, brzmi "niepłodność" i owszem, to JEST choroba oznaczona zresztą numerem N97 w klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia.
Jeśli natomiast idzie o współczynnik śmiertelności u osób niepłodnych to oczywiście jest on nie do wyliczenia lub- co bardziej prawdopodobne- nie dotarłam do danych na ten temat, za to wartość statystyczną depresji w grupie osób niepłodnych dłużej niż 3 lata szacuje się na ok. 40%.
Z innych ciekawszych danych: w marcu WHO po raz kolejny obniżyło normy nasienia męskiego, a to z powodu postępującej degeneracji jakości spermy, która jest zjawiskiem niestety globalnym.
To wszystko powoduje, iż za 30 lat, jak znów szacuje WHO, co 5 dziecko będzie rodziło się za pomocą metod rozrodu wspomaganego, a to z kolei powoduje, iż skutki społeczne niepłodności w ogóle trudno sobie w takiej sytuacji wyobrazić.
Dlatego byłabym nad wyraz ostrożna przy stwierdzeniach, że od <tu wpisać nazwę choroby> się nie umiera.
Haniutka wrote:Z początku grupa kobiet przeważnie, grupa feministek, chciała odebrać prawa kobietom posiadania dzieci przez aborcję"- po prostu niegrabnośc językowa, jej chodziło o to, że feministki najpierw chciały wywalczyc prawo do aborcji, a teraz chca by leczyc skutki aborcji- bo często poaborcyjne powikłania (fizyczne ale i psychiczne) sa przyczyna bezpłodności
Haniutka, ale dlaczego tłumaczysz niezręczności jezykowe osoby, której kompetencje są opłacane publicznymi dutkami? Wydaje mi się, iż oczekiwanie od posłanki staranności językowej (ja bym posunęła się dalej i powiedziała, że tu chodzi przede wszystkim o staranność intelektualną) jest sprawą oczywistą i niewymagającą od wyborcy ekskjuzów.
Jeśli idzie zaś o tzw. ad rem to tak w ogóle mylisz się, pamiętam tę wypowiedź p Rokity, i tam padło dokładnie sformułowanie, iz bezpłodność jest konsekwencją aborcji.
To sformułowanie jest skandaliczne z dwóch powodów: po pierwsze jest nieprawdą, po drugie dodatkowo stygmatyzuje społecznie ludzi niepłodnych jako tych, którzy na swoją chorobę zasłużyli.
Niepłodność tak w ogóle w 60% przypadków jest związana z czynnikiem męskim lub męskim lub męsko-żeńskim, więc szczerze mnie interesuje praktyczna realizacja aborcji w przypadku mężczyzny
Zakładam zatem, że Rokita poleciała ulubioną kliszą pod tytułem: niepłodność to kobiecy problem.
Pani poseł najwidoczniej nie przyszło nawet na myśl, iż do udanego zapłodnienia potrzebna jest również gameta męska i że- Eureka!- niekiedy to właśnie jej jakość szwankuje.
Co się zaś tyczy kobiet to przyczyny niepłodności są bardzo szerokie od niedrożności jajowodów po niedobory hormonalne, a po drodze mamy jeszcze endometriozy czy zespoły LUF.
Żadna z tych przyczyn nie ma związku z aborcją, która, wadliwie wykonana, - jeśli by sie juz w ten temat wgłębiać od strony ginekologicznej- będzie owocować raczej zrostami w obrębie jamy macicy, a wiec spowoduje trudności z utrzymaniem ciązy, a nie z samym zajściem w nią.
Czyli nawet w tym kościele Nelly źle zadzwoniło
Haniutka wrote:"Bezpłodność jako taka wynika z faktu jakichś problemów psychicznych."
z tym się akurat zgadzam, ale nie do końca, wiadomo, że przyczyny są rózne, niemniej jednak jest duzy odsetek niepłodnych, którzy wg medycyny powinni miec dzieci, bo nie wykryto u nich żadnych wad, chorób itd...
odsetek idiopatów, bo to o nich piszesz, wynosi ok 8% przypadków niepłodności w ogóle i zmniejsza się wraz z rozwojem diagnostyki.
Nie będę oceniać, czy osiem procent to dużo czy mało, może dla lepszego zobrazowania: pozostaje nam wobec tego ok. 92% par, których trudności z poczęciem dziecka są natury czysto fizycznej i którym w większości przypadków można pomóc. Nie tylko poprzez zaplodnienie pozaustrojowe, ale w jakimś procencie przypadków również dzięki niemu.
rozpisałam się, ale ten temat to mój konik, Nelly Rokity nie trawię i uważam za co najmniej umysłowo nieogarniętą.
W temacie nieplodności strzela kiks za kiksem, nawet całe moje miłosierdzie wobec bliźniego, którego zasoby szacuję dość wysoko, nie przewiduje usprawiedliwiania tego typu wypowiedzi.