Wizyta u weterynarza - w celu szczepienia. W poczekalni starsze małżeństwo z grubaśną jamniczką, pani z małą,chorą, słabą kundelką, pan z kotem i pani z rocznym kaukazem(trzy razy od Elzy większym).
Elza zainteresowała się tylko kaukazem, którego z miejsca pogoniła - szczek, poza gremlina czyli podniesina sierść na grzbiecie, start do przodu.Tak dokumentnie to zrobiła, że spokojny olbrzym schował się za krzesłem pani.Musiałam z nią wyjść, uspokoić, wejść ponownie.Znów jazgotliwy atak! Tym razem poszliśmy na zainteresowanie pańcią - czyli zabawa, sztuczki (daj piątkę jak zwykle rozbawiło wszystkich!), ciągnięcie rękawiczki - w przekazie - ignorujemy kaukaza.
Szczekanie na kaukaza się skończyło -po chwili młoda przewąchała się z kotem, jamniczką i kundelką - pakt przyjaźni, super zachowanie.
Już wszystko dobrze było (cisza w poczekalni) - gdy kaukaz wylazł w celu powitania.Naprawdę miał dobre chęci! I tu zrobiłam błąd - bo sama lęk przed nim odczułam - cofnęłam Elzę do tyłu smyczą - i w tym momencie, czując moje przedłużenie na smyczy, lęk, siłę - czy co innego -wystartowała do dużo większego biedaka z jazgotem! Wolał się schować! Została natychmiast zrugana (szarpnięcie, ej - po którym tuli uszy, nakaz - leżeć przy nodze). Zareagowała - dusząc warkot, zaległa obok mnie.
Na to podbiegł kot i się spokojnie obwąchały.Potem jamniczka piszczeć zaczęła - właściciel (taki ciepły starszy pan) powiedział - niech ją pani podprowadzi, trzeba dziecko uczyć

- się wąchać i lizać zaczęły.Miło i serdecznie się zrobiło (jak u właścicieli psiaków

)
Na to podejście kaukaza numer trzy - pokorne, słodkie.Bardzo pokorne!
Został,niestetył natychmiast pogoniony przez Elzę

, za którą nieoczekiwanie bojowo poszedł kot, jamnik i kundelka!!!
NO = razem popalić mu dały!!!

Ale mi głupio było

- a pan jamniczki boki ze śmiechu zrywał (że ma bojowego psa - po dwunastu latach się dowiedział).
Bez krwi się obeszło (kaukaz pod krzesło znów wlazł) - tylko pani sympatyczna od kaukaza zapodała, że na szkolenie pójdzie - bo coś z taką fujarą zrobić trzeba .
Dobrze, że pojutrze mam spotkanie z treserem...Zgłupiałam :shock :Nie dość, że Elza wredna, to jeszcze innych podpuszcza...A potem czarownica, jak pies już( wróg potencjalny, zestresowany

}, pogoniony został, zalega spokojnie nos w nos z jamniczką, a kot je obie boksował radośnie.
A dla weterynarza po chwili - słodka blondynka!Taka mala, maluśka jestem...!

Słodziak!
Oczywiście mąż stwierdził, że ma mój charakter!
Mam nadzieję, że się dowiem - czy to dobrze mieć psa, który tak reaguje.
Na pewno napiszę!
Bo to mój czwarty owczarek niemiecki - i zupełnie inny w postępowaniu!