Zamachowski i Richardson

Miejsce dostępne dla wszystkich Użytkowników, wszystkie tematy dozwolone :-)

Moderator: Anka

monika
Wróżka Zębuszka
Posts: 354
Joined: 15 Jun 2007, 22:27
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by monika »

Qmka - ja też nie rozumiem. Jak obiektywnie fajni ludzie mogą być takimi potworami dla siebie nawzajem, zachowując ludzkie cechy dla innych?

Jak patrzę, niektórzy naprawdę lepiej działają nie tworząc stałych związków. Nie męczą sie sami i nie rujnują życia innym.

Ciekawe jak to było "kiedyś", pewnie większa była presja społeczna i trudniej było funkcjonować w pojedynkę, szczególnie kobietom. Bez faceta nie istniały, także znosiły to co było, bo "bez" było jeszcze większym koszmarem. A dla faceta żona była w większości przypadków gadającym sprzętem.

Ja szczerze mówiąc nie sądzę, że sami ludzie się aż tak zmienili. Chyba - nawet na korzyść. Jak sie poczyta literaturę choćby renesansową, można znaleźć takie same potwory jak dzisiaj. Tylko kochanka czy pobicie żony to nie było nic takiego, o co warto robić hałas. O dzieciach nie mówiąc...
Odważni żyją krótko, ale ostrożni nie żyją wcale
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

monika wrote:Laurel - naprawdę opowiadasz jakieś przedziwne rzeczy z powieścideł i Californication rodem,
No to historia autentyczna z mojej rodziny. Rozegrała się jakieś 90 lat temu.
Wdowa samotnie wychowująca córkę wyszła za mąż, urodziła troje dzieci. Córka podrosła, wypiękniała i spodobała się ojczymowi na tyle że zaszła z nim w ciążę. Był rozwód, potem ślub, jeszcze kolejna czwórka maluchów z tego drugiego związku. Matka/żona przełknęła gorzkie łzy, czasy były ciężkie, więc "nowi" małżonkowie pracowali, a ona opiekowała się całą gromadką. Wybaczyła, żyli wszyscy bardzo zgodnie, każdy z tej gromadki z równym szacunkiem wypowiadał się o całej tej trójce dorosłych. Żyli jak rodzina - taka trochę z Californication, a było to jednak trochę lat temu, bynajmniej nie na postępowym Zachodzie i ludzie zupełnie inaczej na to patrzyli. Komentowali złośliwe, naśmiewali się z niej. Tylko ona nie twierdziła, że jest pięknie, normalnie, wszyscy wszystkich uwielbiają, nie mają do siebie żalu i nic takiego w sumie się nie stało. Zagryzała wargi, czasem popłakała.
Mama/babcia cierpiała w ciszy przez całe życie, ale robiła swoje z miłością. W spadku po niej dostałam imię :-)

Nie trzeba Szwecji, Belgii, Islandii by umieć brud i zło przykryć miłością i szukać wspólnie dobra, mimo że ktoś mocno narozrabiał, zdradził, wyrządził krzywdę. Historia, jeśli chodzi o stopień skomplikowania koligacji, spełnia wszystkie standardy dzisiejszych szmatławców. Niestety ci najmłodsi, którzy jeszcze żyją (chyba 80 lat), nadal są w swojej tożsamości mocno pogubieni i nie wiedzą do końca czy ta najstarsza córka z drugiego małżeństwa ich babci to siostra czy może ciocia (przyrodnia siostra ich matki) :roll:

Życie jest jakie jest, trzeba się z nim mierzyć tak, by innych nie ranić lub ranić jak najmniej, ale nie róbmy normy z takich wydarzeń, a już tym bardziej czegoś atrakcyjnego, co koniecznie trzeba rozreklamować.

Rozwody to temat dość obszerny, tutaj swojej opinii w całości nie wyrażę, generalnie jestem przeciwna, choć nie w absolutnie kazdej sytuacji. Jedyne czemu się w moich wypowiedziach tutaj sprzeciwiam to dążeniu do uznania zdrady za standard i normę społeczną współczesności.
Haniutka
samurajka
Posts: 7107
Joined: 04 Jul 2007, 23:53
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Haniutka »

ednak nie mówmy, że nic się nie stało, bo jak ktoś obiecuje na zawsze,
chwileczkę, nie wszyscy biora slub dajmy na to katolicki, czy jakis inny wyznaniowy, gdzie padaja słowa typu " az do śmierci" , 8) 8) 8)
tak więc nie wszyscy obiecują, że będą " na zawsze" 8) ja nie obiecywałam, na ten przykład, więc ja bym w razie czego żadnego słowa nie łamała, podobnie jak mój mąz mnie, my sobie obiecalismy, że postaramy sie by nasz związek trwał, ze dołozymy staran by był szczęśliwy, mamy slub cywilny, a ślubu wyznaniowego, czy jakiegos innego obrzędowego nie bralismy, bo nie nalezymy do żadnego wyznania 8)

jak ktos obiecywał to juz jego problem :mrgreen:
Mama/babcia cierpiała w ciszy przez całe życie, ale robiła swoje z miłością.
no jak ktos woli cierpiec z miłością to juz jego sprawa :P

a czasy sprzed 90 lat to jednak nie to samo co teraz, wtedy były inne realia, także ekonomiczne, zresztą sama o tym wspominasz, zresztą dzisiaj tez jest mnóstwo osób, które cierpią bo np. nie chcą sie rozstać z powodów ekonomicznych
...sens w ogóle nie wchodzi w grę.Ja nie mam sensu, Ty nie masz sensu, żaden jedzenia kęs nie ma sensu.
Gry są bez sensu, sny są bez sensu, nawet- niestety- sens nie ma sensu…
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Bo dzisiaj ludzie żyją dla siebie z egoizmu dlatego przeżywamy dezintegrację rodziny a tym samym społeczeństwa. Jednak takie warunki są właśnie przyczyn a upadku cywilizacji . jednostki z coraz mniejszym poczuciem bezpieczeństwa jakie daje rodzina społecznie akceptowana, a nie luźne związki typu "dopóki mi będzie dobrze" . Faktycznie Haniutka zatem nie jesteście w sensie duchowym małżeństwem macie umowę cywilno prawną , którą na wzór wierzących nie wiem czy serio czy żartem nazywa sie w USC małżeństwem, w sensie biologicznym jesteście rodzina póki co zatem jesteś wolną osoba i jeśli Ci z tym dobrze to super. Ale skoro to jest do jakiegoś momentu i nie wiadomo z czyjej strony ta niewiadoma nastąpi to ja dziękuję za takie coś . To nie jest na serio. Ja nie biorę takiej opcji pod uwagę. Nie do końca byłam świadoma, a nawet nie miałam za wielkiej ochoty na ślub , rodzinę ale dziś ze śmiertelną powagą traktuję przysięgę każda. Bo to sprawa honoru. Za sprawy honoru jeśli się pojmuje co to jest się umiera. Dużo biedy jest w małżeństwach bo niedojrzałe porywy serca, powieściowe wyobrażenia o miłości i a agresywny feminizm rozbija to co najważniejsze-rodzinę jako wspólnotę. To nie dzieciom w rodzinie ma być dobrze , to nie kobiecie ma być dobrze , to nie facetowi ma być dobrze (dobrze rozumiem przez spełnianie zachcianek a nie potrzeb) - tak należy żyć , żeby fizyczne i psychiczne potrzeby pozwalały tej rodzinie istnieć . To każdego dnia powinna być taka praca jak w przedsiębiorstwach -dbać o efekt swojego istnienia, żeby składał się na wspólne dobro także moje. Moja rodzina pod tym względem jest kalekująca , ale wiem dlaczego i staram się by coraz mniej było dni kiedy żyję dla siebie. Widzę tu na forum takie rodziny , które wkładają w takie współistnienie trud , przeżywają wyczerpanie ale satysfakcja przerasta wszystko. A dzieci stając się spadkobiercami takiej filozofii niosą w świat dobro społeczne a chyba nie ma nic cenniejszego. Jestem daleka od ideału, u mnie już za późno i w zasadzie nawet jeszcze nie walczę z symptomami kryzysu i przeżywam śmiertelną trwogę, ze spieprzyłam wszystko własnym egoizmem. Przez znaczną część życia uważałam ,z ę jestem pępkiem świata z powodu okazywanej mi miłości. Często nabałaganiłam w życiu, ale przed nieodpowiedzialną ucieczką broni mnie moja duma poczucie honoru i zmusza do naprawiania, bo ja nie umiem czuć się świnią, ani oszukać sie do tego stopnia, że nie jestem.
Owszem w życiu bywa paskudnie i nie do zniesienia , ale myślę, ze wycofałabym się dopiero wtedy , kiedy uczciwie i obiektywnie mogłabym powiedzieć , że zrobiłam wszystko.
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

Haniutka wrote: jak ktos obiecywał to juz jego problem :mrgreen:
Haniu, nie doczytałaś chyba. Moja prababcia "oddała" męża córce, a jednocześnie żyła z nimi w jednym domu i pomagała w wychowaniu ich wspólnych dzieci - czyli spełniła wymogi, jakie stawia się przed współcześnie porzuconą kobietą, tzn. że powinna ten stan zaakceptować, uśmiechać się i żyć w zgodzie ze wszystkimi. Różnica polegała tylko na tym, że nie propagowała takiego stylu życia i nie traktowała swojej sytuacji jako normalną.

Jeśli masz ślub cywilny, to rzeczywiście są zupełnie inne kategorie. Powstrzymam się od wartościowania. Nie mówmy tylko, że przysięga na całe życie to jest problem... Bo wtedy trzeba by też powiedzieć, że życie bez przysięgi, to życie bez stawiania sobie wymagań. A tak na pewno nie jest, nawet ja, katoliczka pełną gębą, zdaję sobie z tego sprawę.
monika
Wróżka Zębuszka
Posts: 354
Joined: 15 Jun 2007, 22:27
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by monika »

Laurel, przepraszam, ale jakie było w tym niby dobro? Że "rodzina" przetrwała? I co z tego?
Naprawdę warto było o coś takiego walczyć????

Qmka - dzieci potrafi zniszczyć psychicznie też długoletnie "ratowanie małżeństwa", zwłaszcza jak ratuje jedna strona, a druga CZASEM sie na to zgadza, a czasem realizuje swoje pasje i terroryzuje pozostałych psychicznie. Bo wie, ile można uzyskać za samo łaskawe "bycie" w tym przypadku mężem i ojcem. Widziałam coś takiego w odcinkach, zakończyło się rozwodem po próbie samobójczej jednej z córek po kolejnym romansie tatusia i scenach z tego wynikających.

Czasem lepiej powiedzieć twarde STOP niż "robić wszystko".
Oczywiście najlepiej nie popełniać błędów w doborze partnera, być młodym, pięknym i bogatym i żyć długo i szczęśliwie.

W ogóle się naoglądałam :cry: . Osobiście uważam, że to co możemy najcenniejszego przekazać dzieciom to poczucie i potrzebę niezależności, dumy z siebie, samodzielności, generalnie uczciwość do ludzi i siebie. Jak człowiek ma taką postawę gdzieś głęboko, mniejsza jest szansa, że będzie szukać jakiegoś chorego uczucia, opieki, podporządkuje swoje życie czyjejś chorej wizji.
Mam nadzieję, ze u nas dzieciaki widzą, jak powinna wyglądać fajna rodzina. Ale na kogo trafią, kiedy będą tworzyć swoją - nie wiem...
Ważne, zeby mądrze kochali siebie, a nie szukali odrobiny akceptacji u innych...
Także ja nie skreślam ZDROWEGO egoizmu, wręcz uważam, że w związku jest czymś zdrowszym niż "poświęcenie".
Odważni żyją krótko, ale ostrożni nie żyją wcale
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Światopogląd na pewno wyznacza rozumienie ról w rodzinie i w społeczeństwie. Wg mnie dane mi życie jest rolą do wypełnienia, a nie do realizacji siebie. Nie urodziłam się: w rolach głównych( aczkolwiek jestem przykładem skrajnego egoisty). Nie jest dla mnie istotne jakie moje dzieci mają wykształcenie , niezbyt ekscytują mnie oceny i miejsce w klasie, mnie obchodzi żeby żyły tak by nie zmarnować szansy na życie wieczne , bo w nie wierze i pobyt tutaj traktuję jako poszukiwanie drogi, żeby tam trafić. Ani Udokumentowane wykształcenie ani tzw. status społeczny nie umożliwia mi tego. Umożliwia mi to zaangażowanie w dobro innych. Trudne chwilami niemożliwe , ale na razie nie ustępuję. Szczęście uczciwego sumienia jest dla mnie istotniejsze od szczęścia posiadania. W tym kontekście rodzina i rodzinność to wartość sama w sobie i dobrze znaleźć w życiu kogoś do pary , kto tak rozumie wspólne życie. Jeśli podstawowym kryterium jest atrakcyjność fizyczna, motyle w brzuchu, przyjemność to na tym paliwie krótko się pociągnie, jeśli związek jest zadzierzgnięty na dalekosiężne cele , albo oboje małżonkowie dojrzewają dorastają do swych ról i chcą być odpowiedzialni .Często nie jest fajnie , czasem zmagasz się z uczuciem ,z e żyjesz nie swoim życiem , bo ma sz inne pomysły ale właśnie nie chcąc ranić innych ofiarowujesz swoje życie dla bezpieczeństwa innych. I najlepiej tak żeby o tym nie wiedzieli , by swoją ofiarą nie obciążać. Taka jest prawdziwa miłość wymaga ofiary, ale nie cierpiętnictwa.
Ci którzy ślubowali w kościele mają stać na straży nierozerwalności i z tą świadomością powinni wstępować w związek. Po gruntownym przemyśleniu i przygotowaniu. ( tu link jakby ktoś chciał sobie przypomnieć i przemyśleć
http://www.nspjtomaszow.zam-lub.pl/malzenstwo.htm )
Przysięga małżeńska dla katolika to poważne zobowiązanie. Świadomie przysięga dotrzymać tego zobowiązania , wybierając sobie Boga na świadka (po to stajesz przed ołtarzem w świątyni , bo jest to święty sakrament. ) Zaprasza się tłum ludzi, którzy słyszą Twoje słowa. Sakrament oczywiście może okazać się nieważny, gdy ktoś z fałszywych pobudek składa tę przysięgę, np. pod przymusem, nie traktuje jej poważnie. Ale to kwestia sumienia i rozstrzyga się u końca doczesności, jeśli ktoś się nie zreflektuje. Na ogół jednak trudności życiowe poważne sprawiają że ludzie czują się zwolnieni z przysięgi, a niedawni świadkowie sekundują ofierze toksycznego związku. Kiedy przysięgałam to nie że będę z wybrankiem do śmierci, ale pod pewnymi warunkami.
Dobrze gdy w Kościele pobierają się katolicy inaczej nic ta ceremonia nie wnosi poza możliwością świętokradztwa. Bo czasem ślub kościelny to taki smutny dodatek do wesela . Często śluby są odwlekane bo para często mieszkająca ze sobą musi zarobić na wesele. Inaczej byłby wstyd. A tak wstydu nie ma. W czasie ceremonii odbywa się dialog ( wcześniej szczegółowo omówiony z wybranym albo przypadkowym parafialnym przewodnikiem duchowym, są rekolekcje przedmałżeńskie). To jaką drogę obieramy, jak zainwestujemy w trwałość, jak poważnie traktujemy życie jako katolicy zależy od nas). Życie katolika wymaga więcej, ale w trójnasób więcej w zamian ofiarowuje. Nawet w chorobie i w niedostatku i wszystkim tym co po ludzku nazywamy nieszczęściem , a może szczególnie wtedy musimy dotrzymać słowa . Przed ołtarzem nie trzeba przysięgać, że będę z tobą aż do śmierci pod warunkiem , że mnie nie rozczarujesz, będziesz zdrowy piękny i bogaty.
A że ktoś może bić i pić ? No cóż nikt nie staje się takim ot tak należy dobrze poznać przyszłego partnera na wypadek , że mógłby okazać się potworem nie do zniesienia. Podany link dostarcza wiedzy i ostrzeżeń przed pochopnym wypowiadaniem przysiąg wszelakich. Druga rzecz Kościół nie stoi na stanowisku ze kobieta musi mieszkać z dręczycielem , dopuszcza się separację w przypadku zagrożenia życia i zdrowia . Nie dopuszcza się rozwodu ponownego ślubu. W większości parafii jest poradnia rodzinna . Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie w naszych kłopotach.
Wielu ludzi deklarujący się jako katolicy wcale nie idzie drogą polecaną , nie postępuje wg zasad, a rości sobie prawa do samowoli , a potem pretensje co do jej skutków. Tak to już jest.
To co napisałam dotyczy katolików, zatem nijak się ma do światopoglądu i praktyki życiowej laików. moi synowie są laiccy , my z MMŻ w drodze nawracający się. Trochę późno, ale z widokiem na światełko w tunelu.
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
User avatar
Yenna
Generalissimus domownikuss
Posts: 2870
Joined: 18 Jun 2007, 19:42
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Yenna »

Rodzina to szczególny rodzaj wspólnoty, szczególnie gdy są dzieci.Żeby było uczciwie to w przysiędze może nie być 'aż do smierci', ale az wychowamy dzieci.Teraz, gdy instytucja dziadków upada, gdy młodzi ludzie są daleko od rodziny, gdy wychowaniem zajmuje się tylko jedna osoba to musi zmagać się z ogromnymi problemami. Druga strona gdy dostaje 'widzenia' z dziećmi w wymiarze np. dwóch godzin tygodniowo też nie jest szczęśliwa. o tym jak przezywają to dzieci lepiej nie wspominać.

Mam znajomego mężczyznę. Żona - psycholog - rozwiodła się z nim bo jej nie wspierał, niie przynosił kwiatów i nie był romantyczny.Facet był nauczycielem. Córki w wieku 8 i 4 lat. Mieszkanie żona sprzedała i podzielili się pieniędzmi - nie było opcji że zatrzyma je i spłaci ją jakoś z czasem. Został bez dachu nad głową.Za te kwotę nic sobie do zamieszkania nie da rady kupić. Wpadł w depresję, poszedł na urlop i stracił pracę.Przyjechał w moje strony bo tu poznał kobietę z która żyje. Normalny, spokojny chłop, typu ciapa, ale jakby tak był w swoich utartych torach, srodowisku, to można przeżyć z nim spokojnie życie. moja przyjaciółka jest szczęsliwa że znalazła normalnego partnera, a jego zona chciała czegoś czego on jej nie mógł dać. Biorąc z nim ślub wiedziała jaki jest. Żeby nie było, to oboje są niewierzący.

I takie podejście jest teraz szalenie częste: rozwodzę się bo jest mi złe, bo się duszę, bo coś się wypaliło. O odpowiedzialności za swoje czyny i wybory nie ma mowy. Efekt jest taki, że dzieci widują ojca 6 godzin na rok bo on jeszcze nie stanął na nogi, nie ma pracy a koszt dojazdu i noclegu na drugi koniec Polski jest dla niego za wysoki.Córek żona mu nie da bo nie wie w jakich warunkach bedą mieszkały i sa za małe. starsza moze zabrać ale młodszej nie. On zajmował się dziećmi częściej, jeździł na wakacje pod namiot z niemowlakami i dawał radę a po rozwodzie już nie ma żadnych praw do swoich dzieci. Zaprzyjaźnił się z moja Julka bo brakuje mu córek. I chętniej jemu powierzam opiekę nad dziećmi niż swojemu eks mężowi bo on to umie lepiej.
dlatego uważam, że ludziom często się w głowach przewraca. Nie umieją docenić normalności, nie chcą naprawiać, dogadywać się czy po prostu szukać rozwiązania bo konsumpcyjny model życia już dociera i do sfery uczuć. Jak on mi nie da tego czego oczekuje to wymienię na nowszy model.

Mnie jeszcze bawią opowiadania zdradzanych zon jak to mężowie usilnie starają się im udowodnić, że to one są winne że je zdradzają.Prawie tak jak z butami: za mocno pija to muszę nowe nałożyć.Bo wymiana stała się teraz najlepszym rozwiązaniem, bo nie ma tej woli ze do śmierci razem cokolwiek by sie nie działo.Bo tylko ja się liczę i moje samopoczucie.Nie ma tej woli trwania. nie ma poczucia odpowiedzialności i nie rozumiem czemu tak jest.
Bo wymiana to często nowy zestaw problemów.

Ta żona mojego znajomego została bez alimentów, bo on nie ma z czego płacić. Sama musi o wszystko dbać. Cała logistyka, wychowanie spoczęły tylko na niej. Nie jest z tego zadowolona i czuje się przez byego męża oszukana. Miała swoją wizje jak to będzie po rozwodzie i okazało się ze tak nie jest. Rozwiodła się i nadal nie jest jej dobrze a rodziny już nigdy nie będzie. I po co jej to było? Mnie to pytanie czsto nurtuje. Kiedys jej je zadam.
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

monika wrote:Laurel, przepraszam, ale jakie było w tym niby dobro? Że "rodzina" przetrwała? I co z tego?
Ależ ja nie napisałam, że to jest dobro. To Haniutka postawiła tezę, że rozwód nie musi ranić i może być w jakimś sensie normą, bo współcześnie na Zachodzie przedstawia się go dzieciom inaczej, a ludzie potrafią się rozejść bez obrzucania się błotem. Opisana przeze mnie historia dowodzi tylko, że kultura rozwodu i dalsze relacje pomiędzy członkami rozbitej rodziny nie zależą ani od czasu ani od miejsca na mapie, raczej od tego, co kryje wnętrze człowieka. Tylko, moim zdaniem, to, iż istnieją ludzie, którzy potrafią w takiej sytuacji zacisnąć zęby, nie okazać nienawiści, zadbać o dobre relacje między przyrodnim rodzeństwem, nie jest bynajmniej przesłanką do twierdzenia, że rozwód to jeden z etapów życia, forma poszukiwania szczęścia osobistego, odnajdywanie siebie, a już na pewno nie powinno być usprawiedliwieniem tego, od czego ta dyskusja się zaczęła - sposobu przedstawiania zdrady przez media.

Innymi słowy, można kupić piękny wazon, wstawić do niego kwiaty, a potem walnąć nim o podłogę, kwiaty przełożyć do innego naczynia, a szkło starannie posprzątać. Tylko czy zadowalający efekt sprzątania będzie argumentem za tym, by częściej i na porządku dziennym robić demolkę?
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Yenno, kiedy myślę o rozejściu tak jak ty ,mam przed oczami życiorysy krewnych i bliskich znajomych, przyjaciółki... moje życie mnie rozczarowuje bo nie jest tak jak sobie wymarzyłam, jak sobie wymarzyliśmy. Jednak mam współudział i ciągle ode mnie zależy ciąg dalszy, a tego nie popuszczę, chociaż to ja jestem najsłabszym ogniwem -marną mamą i żoną
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
Isia
z bukowego domu:)
Posts: 3265
Joined: 25 Sep 2007, 21:29
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Isia »

......................
Last edited by Isia on 04 Mar 2012, 15:27, edited 1 time in total.
User avatar
Yenna
Generalissimus domownikuss
Posts: 2870
Joined: 18 Jun 2007, 19:42
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Yenna »

Nawet jeśli dorośli wyjdą z rozwodu bez szwanku to dzieci nie. Nie ma takiej możliwości bo:
- jedno z ukochanych rodziców juz nie bedzie z dziecko mieszkać cały czas - zachwieje to poczuciem bezpieczeństwa. Zawsze dziecko zada pytanie czy ten rodzic je kocha i odbudowa tej pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa trwa lata.
- w zryciu rodziców pojawiają się inne kochane osoby - też dziecko przezywa niepewność.
- pomiędzy rodzicami w sytuacji rozwodowej sa duże napięcia, nawet jeśli rozwód jest pokojowy - dziecko to czuje i przezywa.

Jak rodzic umrze, to po jakims czasie dziecko godzi się z sytuacją. Przy rozwodzie problemy są cały czas lub powracają cyklicznie. "Umieranie" rodzica trwa lata.
Rozwód zostawia ślad w ludziach: często powoduje że taka osoba ma awersję do płci przeciwnej, nie jest w stanie zaufać,szuka na siłę kolejnego związku i pakuje się w kłopoty, zdrada niszczy człowieka, słowa usłyszane przy tej okazji powodują że traci się wiarę w siebie. Większość rozwodników przechodzi depresję, które ujawnia sie potem w gorszych momentach.Nic po rozwodzie nie jest proste.
Czas leczy trochę te rany, ale ślady pozostają.

I para Richardson/Zamachowski może się ślicznie komponować z dziećmi i opowiada jak kulturalnie i bezboleśnie się rozwiodła to jednak pan Zamachowski zrobił swoim dzieciom straszną rzecz.O niszczeniu zdradami zony nawet nie wspomnę.
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Też mi się wydaje , że łatwiej znieść i ze zrozumieć śmierć niż życie partnera w "innej bajce". Dzieci, które słabo pojmują relacje dorosłych są przy okazji demoralizowane. Hasło odchodzącego tatusia : tatuś zawsze cię będzie kochał i w tym względzie się nie zmieniło -jest obłudne i wredne . Czyny przeczą temu co dorośli próbuj dzieciom wmówić i jest jeszcze gorzej. I Pojęcie miłości jest już tylko marną karykaturą, a to co robią sobie nawzajem kochani przez dziecko ludzie pozostawia ranę a potem bliznę. da się z tym żyć, bez nóg też się da żyć.
Miałam 17-19 lat jak rwało się pomiędzy moimi rodzicami . Kiedy byłam w w maturalnej klasie widmo rozwodu było wydawało się nieuniknione rozwodu. Ciesze się ze do tego nie doszło, chociaż małżeństwo było do kitu niemal od początku. Ale miałam jeden adres i jedną rodzinę , kalikującą. makabrą dla mnie jest sytuacja przyjaciółki borykającej się samotnie dzielnej nad wyraz , która jeszcze potrafi bez nienawiści wysłuchać opowieści o małym słodkim braciszku w drugim związku. Dla dobra dzieci hamuje emocje i jest ponad dumę i zranienie.
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

Jeszcze pracując w szkole, spotkałam wiele nastolatków z rozbitych rodzin. Zdarzało się, że przychodziły na przerwie i wypłakiwały mi się, choć byłam przecież obcą osobą. Na zewnątrz nic nie wskazywało, że przeżywają aż tak ogromne cierpienie... Z czasem jedna dziewczynka trafiła na leczenie psychiatryczne.
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Ale nic sie z tym nie da zrobić , jak świat światem -ludzka i coraz powszechniejsza przypadłość ...
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
zuzanna
Generalissimus domownikuss
Posts: 1945
Joined: 23 Jun 2007, 13:39
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by zuzanna »

Laurel wrote: Moja prababcia "oddała" męża córce, a jednocześnie żyła z nimi w jednym domu i pomagała w wychowaniu ich wspólnych dzieci - czyli spełniła wymogi, jakie stawia się przed współcześnie porzuconą kobietą, tzn. że powinna ten stan zaakceptować, uśmiechać się i żyć w zgodzie ze wszystkimi.

Przerażające :evil:
zuzanna
Generalissimus domownikuss
Posts: 1945
Joined: 23 Jun 2007, 13:39
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by zuzanna »

Yenna wrote: para Richardson/Zamachowski może się ślicznie komponować z dziećmi i opowiada jak kulturalnie i bezboleśnie się rozwiodła to jednak pan Zamachowski zrobił swoim dzieciom straszną rzecz.

Myślę podobnie.
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

zuzanna wrote:
Laurel wrote: Moja prababcia "oddała" męża córce, a jednocześnie żyła z nimi w jednym domu i pomagała w wychowaniu ich wspólnych dzieci - czyli spełniła wymogi, jakie stawia się przed współcześnie porzuconą kobietą, tzn. że powinna ten stan zaakceptować, uśmiechać się i żyć w zgodzie ze wszystkimi.

Przerażające :evil:
Wiem ;-) Wtedy rzeczywiście tak o tym myślano, za to teraz bardzo chwali się utrzymywanie "rodzinnych" stosunków między rozwiedzionym małżonkami. Wpisałaby się w postęp... Raz dzieci u mamy i wujka, innym razem u taty i cioci, a mama, tata, ciocia i wujek się bardzo lubią i nowe dzieci swoich dawnych partnerów także.
Haniutka
samurajka
Posts: 7107
Joined: 04 Jul 2007, 23:53
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Haniutka »

Jeszcze pracując w szkole, spotkałam wiele nastolatków z rozbitych rodzin. Zdarzało się, że przychodziły na przerwie i wypłakiwały mi się, choć byłam przecież obcą osobą. Na zewnątrz nic nie wskazywało, że przeżywają aż tak ogromne cierpienie... Z czasem jedna dziewczynka trafiła na leczenie psychiatryczne.
dla mnie takie argumenty sa bez sensu, równie często mozna spotkać nastolatki wypłakujące sie wychowawczyniom w rękaw, że w domu rodzice sie kłóca jak nie wiem co i atmosfera jest nie do zniesienia, równie często pewnie mozna spotkac zamknięte w sobie nastolatki, które nie poskarzą się ani słowem, wręcz przeciwnie, będa wyglądały na zadowolone z zycia, a potem nagle z zaskoczenia, wyskocza przez okno z 10 piętra, bo u nich w domu nie okazywało się emocji i ponoć rodzice byli takim przykładnym małżenstwem, a że lodówka wiało od nich z kilometra, to juz szczegół.

Zycie jest w ogóle takie, że cierpienia nie brak. Dzieciom również.
I teraz jest to często tylko wybór, czy te dzieci maja cierpieć wewnątrz małżenstwa, w imię trwania "rodziny" , czy maja przeżywac dylematy dziecka rozwiedzionych rodziców. i tu żle i tu żle, ja tam nie widze, żeby bardziej wartościowe było cierpienie dziecka w "trwającej mimo wszystko" rodzinie 8)
Rozwód zostawia ślad w ludziach: często powoduje że taka osoba ma awersję do płci przeciwnej, nie jest w stanie zaufać,szuka na siłę kolejnego związku i pakuje się w kłopoty, zdrada niszczy człowieka, słowa usłyszane przy tej okazji powodują że traci się wiarę w siebie. Większość rozwodników przechodzi depresję, które ujawnia sie potem w gorszych momentach.Nic po rozwodzie nie jest proste.
Czas leczy trochę te rany, ale ślady pozostają.
no i co, a ci którzy mieli rodziców, którzy sa ze soba do dziś dnia ze względu na ślub katolicki, ale powinni byli sie rozwiesc dawno temu, bo łączy ich juz tylko wzajemne dokopywanie sobie i zemsta za grzechy z dawnych lat, to niby nie pozostawia śladów na psychice? Dzieci tych rodziców- moja znajoma- wyszła za mąz za totalnego popaprańca, który zostawił ja bez srodków do życia, powinna go była rzucic dawno temu, ale tak jak matka, powielała chory układ małżenski, tyle, że on ja, moja znajomą, w koncu kopnął w d... tak sie odwdzieczył za lata bycia z nią. A siostra tej znajomej, czyli druga córka tychże powyższych rodziców ma po 40 jest samotna, bo powiedziała że w życiu za mąz nie wyjdzie po tym jak sie napatrzyła na swoich rodziców i ich "trwałe małżenstwo" 8)



Najfajniej jest kiedy ludzie sie kochają i szanują do konca swoich dni, wtedy dzieci cierpią z powodów pozarodzinnych, bo każdy swoja dawkę cierpienia skądś dostaje 8)

Co do mojego małżeństwa, to sorki, rozczaruję was, ale jest to związek na poziomie duchowym także, chociaz tym , którzy zyją jedynie poprzez pryzmat wyznaniowy i poprzez niego tylko patrzą i według tego wartościują może być w to ciężko uwierzyć i przysięga "do konca życia" nie jest tu niezbędna żeby związek funkcjonował na wielu płaszczyznach, nie tylko cywilnoprawnej, ale to trzeba poza swój wąski widnokręg wyznaniowy nos wyściubić, żeby zrozumieć :P
...sens w ogóle nie wchodzi w grę.Ja nie mam sensu, Ty nie masz sensu, żaden jedzenia kęs nie ma sensu.
Gry są bez sensu, sny są bez sensu, nawet- niestety- sens nie ma sensu…
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

Haniutka wrote:
Co do mojego małżeństwa, to sorki, rozczaruję was, ale jest to związek na poziomie duchowym także, chociaz tym , którzy zyją jedynie poprzez pryzmat wyznaniowy i poprzez niego tylko patrzą i według tego wartościują może być w to ciężko uwierzyć i przysięga "do konca życia" nie jest tu niezbędna żeby związek funkcjonował na wielu płaszczyznach, nie tylko cywilnoprawnej, ale to trzeba poza swój wąski widnokręg wyznaniowy nos wyściubić, żeby zrozumieć :P
A ja nie wątpię w to ani przez moment. Sama twierdzę, że moje związki z osobami, z którymi nie mam ślubu też są duchowe, z przyjaciółkami choćby. Z małżeństwem jest o tyle inaczej właśnie, ze z założenia zawiera się je na zawsze.
Co do horyzontów i widnokręgów, zawsze oceniamy innych i własne tylko ze swojej perspektywy, więc do końca nie wiadomo kto więcej rozumie. Po prostu każdy ma prawo do rozumienia na swój sposób.
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

Laurel wrote:
Haniutka wrote:
Co do mojego małżeństwa, to sorki, rozczaruję was, ale jest to związek na poziomie duchowym także, chociaz tym , którzy zyją jedynie poprzez pryzmat wyznaniowy i poprzez niego tylko patrzą i według tego wartościują może być w to ciężko uwierzyć i przysięga "do konca życia" nie jest tu niezbędna żeby związek funkcjonował na wielu płaszczyznach, nie tylko cywilnoprawnej, ale to trzeba poza swój wąski widnokręg wyznaniowy nos wyściubić, żeby zrozumieć :P
A ja nie wątpię w to ani przez moment. Sama twierdzę, że moje związki z osobami, z którymi nie mam ślubu też są duchowe, z przyjaciółkami choćby. Z małżeństwem jest o tyle inaczej właśnie, ze z założenia zawiera się je na zawsze i wierzymy, że ma charakter nadprzyrodzony.
Co do horyzontów i widnokręgów, zawsze oceniamy innych i własne tylko ze swojej perspektywy, więc do końca nie wiadomo kto więcej rozumie. Po prostu każdy ma prawo do rozumienia na swój sposób.
rycerzowa
naczelny amerykanista
Posts: 1454
Joined: 20 Jun 2007, 23:40
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by rycerzowa »

No, ja jestem ciekawa, który mąż pozostałby wiernym, gdyby miał szansę na taką panią - jak jej tam - chyba Richardson.
Albo która z nobliwych niewiast pozostałaby obojętna, gdyby obdarzył ją wielkim uczuciem pan Zamachowski.
Ośmielę się przypuścić, że po wszelkich depresjach i zasadach śladu by nie zostało!

A co do wpływu rozwodu na dzieci, potrzebne są tzw. randomizowane badania. Syndrom "dziecka z rozbitej rodziny" jest zbyt często syndromem dziecka ze zbyt późno rozbitej rodziny.
Prawie wszyscy z naszego pokolenia wychowali się w rodzinach pełnych,
a wystarczy się rozejrzeć, by widzieć, że nie jest to grupa okazów zdrowia psychicznego i moralnego.

PS. Mnie tam się pan Zamachowski absolutnie nie podoba. ;-) ;-) ;-)
monika
Wróżka Zębuszka
Posts: 354
Joined: 15 Jun 2007, 22:27
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by monika »

Rycerzowa - bardzo celnie... Zwłaszcza o dzieciach ze zbyt późno rozbitych rodzin.

Z tym, że często za wiernością i niezłomnością stoi ... brak pokus z różnych przyczyn - też się zgadzam. Silna pokusa to bardzo dobry tester wyboru partnera życiowego - potwierdzam :mrgreen: .
Odważni żyją krótko, ale ostrożni nie żyją wcale
User avatar
Q-mamma
epikurejka w rozpaczy
Posts: 6147
Joined: 16 Jun 2007, 11:46
Location: Tychy
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Q-mamma »

Ja to jestem najpewniej z innej planety. Właśnie gdzieś mi zniknęła za zakrętem przeszłości . Ba! ta moja planeta jest współczesnym wstrętna jako relikt nieudany pod każdym względem . No to mam nadzieję , że w nowych okolicznościach , na "nowej" planecie będzie młodzieży i dzieciom bardzo dobrze , bo w porę rozwalimy rodzinę ...i nie będzie syndromu. Nikt nikomu nie będzie mówił kto z kim i jak długo, byle nie za długo...ech nie moja bajka w ogóle nie rozumiem. Na szczęście na razie przez skórę nie dotyczy chociaż cudze cierpienie podchodzi mi do gardła i nie z zza długich związków a z tych za krótkich. nie przypominam sobie , żeby ktokolwiek z moich znajomych chciał rozwodu rodziców (poza przypadkowymi przemocy domowej-ale wtedy organizuje się separacje , bo znam rozwody, gdzie mieszkali razem jeśli powodem nie było odejście do innego czy innej a właśnie "tylko " różnica charakteru. I było jeszcze weselej -bo to w końcu Polska).
Wronka/02/Misiek /98/ Wojtek/91/Jano/89/ Image
User avatar
Yenna
Generalissimus domownikuss
Posts: 2870
Joined: 18 Jun 2007, 19:42
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Yenna »

Rycerzowa - nie każda kobieta poleci na faceta z żoną i czwórką dzieci.
pytanie jest więc dla mnie mało trafne. Cudzy maż i ojciec to nie jest ktoś czyje uczcia się przyjmuje bo on je ma dzielić z żoną. na tym polega małżeństwo, że nie dokopujemy sobie bo nam sie wypaliło, bo już"nie kochamy" i atrakcyjniejszy pan nas obdarza uczuciami.Na tym polega związek, ze z zona się szuka tej miłości i patrzy się w jej oczy.
Rozbić cudzą rodzinę jest bardzo łatwo. Często to przyjaciółka odbija męża. dawniej takie zachowanie było obarczone ostracyzmem społecznym i środowiskowym. dziś nie ma takich sankcji - a szkoda,moim zdaniem, bo granica miedzy tym co moralne a co nie, byłaby bardziej widoczna.

Rycerzowa, rzuciłabyś męża dla Clonneya? albo innego Brada Pitta?
Laurel
domownik
Posts: 173
Joined: 24 Oct 2011, 19:35
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Laurel »

Quma, nie jesteś z innej planety, ja mogę się śmiało podpisać pod wszystkim twoimi wypowiedziami.

Zgadzam się, ze oparcie się realnej pokusie zdrady umacnia nas w ponownym wyborze miłości... Tylko czy warto się na te pokusy wystawiać? I już uprzedzam, nie postuluję wycofania się z życia towarzyskiego, zamknięcia w domu i patrzenia w oczy wyłącznie swojemu wybrankowi. Jednak jak ktoś już np. jedzie w delegację z koleżanką z pracy, wybiera pokój tuż obok jej pokoju, wieczorem idzie z nią na drinka do baru i jeszcze pozwala sobie na zwierzenia na temat małżeńskich rozczarowań, to chyba rzeczywiście chce się przekonać czy dobrze wybrał żonę :mrgreen: Czy to dobre, czy to mądre?
rycerzowa
naczelny amerykanista
Posts: 1454
Joined: 20 Jun 2007, 23:40
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by rycerzowa »

Yenna wrote:Rycerzowa - nie każda kobieta poleci na faceta z żoną i czwórką dzieci.
Na pewno, bo sobie przedtem przekalkuluje wysokość ewentualnych alimentów.
Chyba, że jakaś desperatka...
rzuciłabyś męża dla Clonneya? albo innego Brada Pitta?
Jak na razie, mój mąż przystojniejszy. ;-)
User avatar
Yenna
Generalissimus domownikuss
Posts: 2870
Joined: 18 Jun 2007, 19:42
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Yenna »

rycerzowa wrote:
Yenna wrote:Rycerzowa - nie każda kobieta poleci na faceta z żoną i czwórką dzieci.
Na pewno, bo sobie przedtem przekalkuluje wysokość ewentualnych alimentów.
Chyba, że jakaś desperatka...
rzuciłabyś męża dla Clonneya? albo innego Brada Pitta?
Jak na razie, mój mąż przystojniejszy. ;-)
Jak trafi się przystojniejszy i chętny to mąż pójdzie w odstawkę?

Dla mnie wzorem relacji związkowych jest małżeństwo Knezia Okrutnika. Dwoje ludzi, którzy mają wspólne wszystko i są dobrzy dla siebie. nic w sumie nadzwyczajnego ale bardzo rzadko spotykane.
Nigdy sobie nie robią celowo przykrości i grają w jednej drużynie.
Kasia_b
Domownik
Posts: 2054
Joined: 17 Jun 2007, 23:05
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by Kasia_b »

Yenna wrote:Dla mnie wzorem relacji związkowych jest małżeństwo Knezia Okrutnika. Dwoje ludzi, którzy mają wspólne wszystko i są dobrzy dla siebie. nic w sumie nadzwyczajnego ale bardzo rzadko spotykane.
Nigdy sobie nie robią celowo przykrości i grają w jednej drużynie.
I to mi się podoba :)
monika
Wróżka Zębuszka
Posts: 354
Joined: 15 Jun 2007, 22:27
Contact:

Re: Zamachowski i Richardson

Post by monika »

Ja jak patrzę to chyba wychodzę tu na jakąś fanke rozwodów 8) , a jest dokładnie przeciwnie. Uważam, że fajny związek na całe życie, znalezienie kogoś z kim chce się zestarzeć to najlepsze, co może się w życiu zdarzyć.
No i oczywiście "ale" ;-) jak to w takich wypowiedziach. Tak jak patrzę, statystycznie to się częściej nie udaje niż udaje. Z wielu względów. Błędów jakie można popełnić na różnych etapach jest całe mnóstwo. Z pracą nad wadami jest o tyle kiepsko, że muszą ją wykonywać dwie osoby i do tego chcieć tego samego. A to już naprawdę rzadkie i wymaga na pewno czegoś więej niż tylko zdrowego rozsądku ;-).
Z wiarą jako spoiwem też niestety nie mam dobrych doświadczeń. Moje obserwacje dotyczą pokolenia w górę, wyglądało to tak, że kobieta "trwała" w wypalonym związku z powodów głównie religijnych, a facet bezwzględnie to wykorzystywał... Może jak dwie osoby są mocno religijne, to działa, ale zwykle kobiety są jakoś bardziej ;-).
A związek oparty tylko na poczuciu odpowiedzialności - da sie zrobić, ale smutno jest... I dzieciom dla których się to robi też. I znowu w pokoleniu moich rodziców mnóstwo jest takich par, które trzyma tylko tzw przyzwoitość, a tak naprawdę przyzwyczajenie i lęk przed zmianą. Żyją obok.
Także - najlepiej zrobić najtrudniejsze - czyli pracować nad "magią", czymś najbardziej ulotnym i umykającym "sposobom na małżeństwo". Wtedy naprawdę jest łatwiej.
Odważni żyją krótko, ale ostrożni nie żyją wcale
Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users